Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/36

Ta strona została przepisana.

jąc, że się tak prędko skończy. A teraz, proszę pana, oto są klucze od całego domu. Ja tu nie mam co robić a na zgorszenia, jakie się tu dzieją, spokojnem okiem patrzeć nie mogę i nie chcę. Zdałabym rachunek za to przed uczciwymi ludźmi i przed własnem sumieniem. Nie chcę, aby potem powiedziano, co stara Glanzowa spokojnie patrzyła, jak w domu jej pani działy się grzechy i złe postępki. Jestem tylko prosta kobieta, ale wiem co jest złe a co dobre a pan Maurycy źle robi i będzie tego nieraz żałował. Ja pójdę, ale niech pan też za drzwi wygna złe doradcę i bezbożne ludzie, co tylko do pańskiej kieszeni sięgają. Niech pan będzie zdrów. Niech się pan upamięta przez pamięć naszej zmarłej, bo się pan znajdzie niedługo na słomie, jak tak dalej pójdzie!...

(wychodzi).
WIEDEŃSKI.

A to się baba rozgadała, ale na szczęście poszła sobie na cztery wiatry. Jutro ci się wystaram o kamerdynera.

MAURYCY.

Naturalnie, że lepiej. Chodźmy!

(wychodzą na lewo).