Może pani zaczeka. Ja natychmiast pana uprzedzę.
Nie, proszę pierwej poprosić do mnie pani Glanzowej.
Zdaje mi się, że Glanzowa wyszła przed chwilą kuchennemi drzwiami, ale zobaczę.
Więc jestem znów tutaj! od przeszłorocznych wakacji nie widziałam tego drogiego domu. Mój fortepjan, moje nuty! a tu jej fotografja. Splamiona! na ziemi? o! mój Boże! droga moja! święta opiekunko, jakże smutno patrzysz na mnie z tej połamanej ramki (idzie dalej i potyka się o butelki). Co to? butelki? a ten damski kapelusz? Może to Glanzowej? ale nie! Glanzowa nie nosi tylu kwiatów i to jeszcze tak niegustownie przybranych (po chwili). Jakie dziwne wrażenie robi na mnie to mieszkanie, zdaje mi się, że jakaś horda dzikich ludzi przeszła tędy i splamiła obecnością swoją mrok i czar pamiątek. Możeby odejść? Muszę się zobaczyć z Glanzową. Pana Jakó-