Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/47

Ta strona została przepisana.
MAŁKA.

Wiem o tem, lecz nie spotka mnie nigdy to, co boli najwięcej; to jest obraza godności kobiecej. O! nie jestem już dzieckiem i wiem co mówię w tej chwili. Zegnam pana, panie Lewi, widzieliśmy się zaledwie kilka razy w życiu, ale zawsze byłeś pan dla mnie wyjątkowo dobrym człowiekiem. Nie zapomnę panu tego nigdy! Chodźmy, ojcze!

MAURYCY.

Bo... może ostatecznie jabym się namyślił i gdyby pani zechciała być nie tak dziką... to...

MAŁKA.

Milcz pan — teraz ja mogę panu kazać milczeć, bo ojciec mój jest przy mnie i ten mnie w razie potrzeby obroni. Chodźmy!

SZWARCENKOPF.

Dobrze, już dobrze! idziemy (wraca). A możeby panowie zapałki kupili? Zapałki fajn, dobre, zdrowe, suche, szwedzkie, tak samo jak w dystrybucjach.

MAŁKA.

Chodźmy, ojcze!

(wyciąga ojca za drzwi, za nim wychodzi Jakób).
MAURYCY
(przedrzeźniając Szwarcenkopfowi).

Zapałki zdrowe, suche!

WIEDEŃSKI
(idzie do fortepjanu i gra polkę).