Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/53

Ta strona została przepisana.
PAKE.

Wy cieszyć się powinni, że ją w jednej sukience bierze a nie jeszcze płacić kazać.

SZWARCENKOPF

.

Niech mi choć nowy chałat na ślub sprawi.

PAKE.

Aj! aj! jaki wy, Szwarcenkopf, jesteście niedelikatny człowiek... A co mnie swatce będzie od was, jak interes się skończy.

SZWARCENKOPF.

Ja wam już mówił.

PAKE.

Co to takie mówienie! To na wiatr mówienie! Co to za pieniądze, takie marne pieniądze... A Małka już wie?

SZWARCENKOPF.

Nie! jak już Firułkes stary się ze mną ugodzi, to jej powiem. A teraz, pani Pake, idę do interesu, bo się ściemniło. Ziąb taki, że aż mi nogi dygocą.

PAKE.

W sklepiku na Marszałkowskiej będzie ciepło i dobrze. Ja teraz idę do Rozentalów na Dziką i tam ich córce też zięcia stręczę. A co to za zięć! to, książę nie zięć! u mnie wszystkie takie kawalerowie na żenienie — jak perły!...