Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/64

Ta strona została przepisana.
WIEDEŃSKI.

Moja kobieto, widocznie zwałowaliście. Odczepcie się odemnie raz na zawsze. Ja jestem szlachcic i nigdy żydem nie byłem. A to Wyborne! (Chwyta zamiast kapelusza konewkę, chce ją w zamieszaniu włożyć na głowę, woda z niej cieknie, oblewa go, kładzie kapelusz, stawia konewkę, podchodzi do Małki). Co więc mam powiedzieć Maurycemu? Czy będzie pani dla niego okrutną. On jest gotów nawet panią przeprosić.

MAŁKA.

Niech Mowsza lepiej już stąd idzie, bo się znów jaka nowa szwagrowa znajdzie.

WIEDEŃSKI.

Quelle blague! odchodzę, ale niech się pani namyśli (odchodzi, potrąca jednego z bachorów) ach! pardon! mille, pardon!

(wychodzi, ).


SCENA VI.
CIŻ SAMI, oprócz Wiedeńskiego.
JENTA.

Żebym tak zdrowa była, że to Mowsza, ale co tam, on teraz pan, to się do nas nędzarzy i przyznać nie chcę... Cicho dzieci, cicho dzieci! przyniosłam wam po obarzanku. Aj! aj! Chaimku, jaki ty łakomy, ty nie bierz ciasteczki twojej siostrzyczce (do Ryfki). Co mama? Śpi mama, nie? Chce mame trochę