Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/70

Ta strona została przepisana.
MAŁKA.

Byłam pewną, że pan przyjdziesz

(podczas tej rozmowy Jenta powoli układa do snu matkę i dzieci).
JAKÓB.

Co pani robiłaś dzisiaj dzień cały?

MAŁKA.

To, co zawsze. Biegałam po mieście za lekcjami.

JAKÓB.

Czy pani co znalazłaś?

MAŁKA.

Nic! Patent mój z Wrocławia nie daje mi prawa uczenia w Warszawie. Nie wiem sama, co począć. Byłam już w dwóch magazynach. Ale widząc mnie przyzwoicie ubraną i mówiącą poprawnie, godzono się na przyjęcie mnie na praktykę, ale za opłatą z mej strony. Wychodziłam, mówiąc, że się namyślę. Widzi pan, jak we mnie jest jeszcze dużo fałszywej próżności. Wstyd mi było przyznać się, że jestem głodna i gotowa jestem za parę groszy cały dzień nawłóczyć igły i chodzić na posyłki.

JAKÓB.

Ciągle myślę o pani i pragnąłbym wynaleźć dla ciebie jakieś odpowiednie zatrudnienie. Lecz i ja wszędzie, dokąd się udam, spotykam się z odmową. Chwilami już tracę zupełnie nadzieję!