Ja ją już dawno straciłam!
Jednakże tak jak jest pozostać nie może. Pani nie możesz tu konać w tem otoczeniu! w takiej zabójczej dla twojej duszy atmosferze.
Wszyscy mi to powtarzacie, zacząwszy od tej poczciwej Jenty, ale kto zdoła mnie z tego nieszczęścia wyrwać i wyciągnąć. A przecież nie ja, nie moja wina i błąd wpędziły mnie w to straszne koło, z którego niema dla mnie wyjścia. Nauka, światło, otworzyły przedemną szerokie widnokręgi, Wydobyto mnie z cuchnącej piwnicy przesądów i pozwolono odetchnąć szeroką piersią, aż nagle wtedy, gdy zaledwie zaczęłam kosztować owoców przygotowawczej mej pracy... zostałam zepchniętą w czerń, z której wyszłam. O! panie Lewi! gdybyś pan wiedział, jak ja bardzo cierpię. Przedewszystkiem cierpię podwójnie bo czuję, że ci wszyscy ludzie są dobrzy, poczciwi, że mój ojciec ma prawo wymagać odemnie posłuszeństwa i szacunku a ja nic im dać nie jestem w stanie. Nawet miłości, nawet przywiązania. Czuję się z niemi bardzo nieszczęśliwą i nie mam odwagi żyć już dłużej