Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/78

Ta strona została przepisana.
SCENA IX.
CIŻ i SZWARCENKOPF.
ஐ ஐ
SZWARCENKOPF.

Zmarzłem strasznie! hu! hu! ręce mi zgrabiały! Małka! Małka! a gdzie ty?

MAŁKA.

Jestem tu, mój ojcze!

SZWARCENKOPF.

Nie masz kawałka świeczki, zapal — a tu masz pomarańczę. Dał mi ją Maurycy Silbercweig i powiedział: weź to dla twojej córki. (Małka bierze pomarańczę i kładzie w kołysce dziecka Jenty). Pan Maurycy wychodził dziś z teatru i był bardzo wesoły... Aj! aj! mało utargowałem... śnieg sypał, nikt nie chciał się zatrzymać kupić papierosów! (zdejmuje z szyi swoje pudełko, idzie do pieca). Zimny piec! Jenta nie paliła!

MAŁKA.

Nie, widocznie nie miała pieniędzy.

SZWARCENKOPF.

Żeby moje wrogi miały takie życie, jakie ja mam! Na stare lata poniewierka i grosza się dorobić nie mogę.

MAŁKA.

Tak — i ja ci jeszcze spadłam na kark i siedzę zamiast dopomódz ci, ojcze mój biedny.

SZWARCENKOPF.

Będziesz mi mogła dopomódz, gdy zechcesz.