Zmarzłem strasznie! hu! hu! ręce mi zgrabiały! Małka! Małka! a gdzie ty?
Jestem tu, mój ojcze!
Nie masz kawałka świeczki, zapal — a tu masz pomarańczę. Dał mi ją Maurycy Silbercweig i powiedział: weź to dla twojej córki. (Małka bierze pomarańczę i kładzie w kołysce dziecka Jenty). Pan Maurycy wychodził dziś z teatru i był bardzo wesoły... Aj! aj! mało utargowałem... śnieg sypał, nikt nie chciał się zatrzymać kupić papierosów! (zdejmuje z szyi swoje pudełko, idzie do pieca). Zimny piec! Jenta nie paliła!
Nie, widocznie nie miała pieniędzy.
Żeby moje wrogi miały takie życie, jakie ja mam! Na stare lata poniewierka i grosza się dorobić nie mogę.
Tak — i ja ci jeszcze spadłam na kark i siedzę zamiast dopomódz ci, ojcze mój biedny.
Będziesz mi mogła dopomódz, gdy zechcesz.