Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/91

Ta strona została przepisana.
WIEDEŃSKI.

Dlaczego więc mnie tu przywlokłeś? Spójrz lepiej na tamtą drugą. Jaka śliczna dziewczyna.

MAURYCY
(patrząc z zachwytem na Rózię).

Prawda, jak obrazek! Ale teraz mam tu co innego do załatwienia... To dziwne, czuję się onieśmielony.

MAŁKA
(zbliża się).

Panowie życzą sobie ze mną mówić. Mogę być tylko zdziwioną, widząc tu ich u siebie, ale sądzę, że jakiś nadzwyczajny wypadek skłonił was do przyjścia aż tutaj. Zapominam chwilowo o...

MAURYCY.

Nie chwilowo, ale zapomnij pani zupełnie! W tej właśnie sprawie przychodzę do pani.

MAŁKA.

W tej sprawie? Panie Silbercweig czy to nowa chęć obrażenia mnie? Pamiętaj pan jednak, że tam byłam u ciebie bezbronna i otoczona, obecnie tu jestem w moim domu i jakkolwiek ten dom jest tylko jamą, dającą schronienie kilku rodzinom, to przecież zawsze jest mój dach, mój dom, moje „u siebie“ i w nim znieważać się nie pozwolę.

(Rózia zbliża się i staje obok Małki).
MAURYCY.

Srogo się pani zemną obchodzisz, znoszę to