progu twego domu. A zresztą ja od obcych nie przyjmuję nic.
Przyjmowałaś od ciotki.
To była moja matka, moja opiekunka — wszystko, pan zaś jesteś dla mnie obcym.
Teraz będziesz przyjmować od męża, który jest także dla ciebie obcym człowiekiem.
To nie będzie darowizna. Ja będę z nim wspólnie pracować a nawet to ja właściwie będę prowadzić cały handel i na chleb zarabiać. Ja dobrze się dowiedziałam, panie Silbercweig, o tem, czy ja będę siedzieć z założonemi rękami i oglądać się na to, co mąż przeznaczy.
Pani będziesz prowadzić handel?
Tak panie! pół sklepiku na Marszałkowskiej ulicy i nie umrę z tego z pewnością. Lepsza taka niezależna pozycja, niż oglądać się na łaskę i dobry humor ludzi obcych. Spróbuję stworzyć sobie nowe życie. Sądzę, że mi się Dowiedzie.
A ja sądzę przeciwnie.