Ta strona została przepisana.
Nieszczęście moje ma jednak jedną jasną stronę. Posłużyło ono do zmiany cokolwiek rodzaju pojęć i życia pana... To wiele.
MAURYCY.
Ale to jeszcze nie wszystko. Czy pozwoli mi pani pozostać nadal w liczbie swoich znajomych. Pragnę od czasu do czasu choć porozmawiać z panią.
MAŁKA.
Tego panu zabronić nie mogę... owszem, skoro pan mieć będziesz czas wolny i ja będę od zajęć moich swobodna, przyjdź pan i zostań tak długo dopóki się nie znudzisz. A teraz żegnam pana!
MAURYCY.
Żegnam cię, panno Małko! (do Rózij. Pani!
RÓZIA
(kłaniając się).
Panie!
WIEDEŃSKI
(do Maurycego wychodząc).
Nie desperuj! będzie nie taka harda, skoro jej małżeństwo dokuczy.
MAURYCY
(gwałtownie).
Milcz! mam ochotę cię w tej chwili udusić!
WIEDEŃSKI.
Bzika dostałeś, czy co.