Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. III.djvu/99

Ta strona została przepisana.
MAŁKA.

Porozumiemy się jeszcze co do tego listownie a potem osobiście, już po moim ślubie. A teraz odejdź pan. Jencie później powiem o szczęściu, jakie ją spotyka.

MAURYCY.

Tak! tak! uczyń to pani sama, wszakże to twoje dzieło, nie moje. Żegnam panie!

SCENA VI.
CIŻ, oprócz WIEDEŃSKIEGO i MAURYCEGO.
RÓZIA.

Czy wiesz, Małko, ja mam łzy w oczach. To wszystko mnie serdecznie wzruszyło.

MAŁKA.

Mnie już nic wzruszać nie powinno. Muszę zapomnieć, że mam serce i że jestem żyjącą istotą. Inaczej... mogłoby mi sił zabraknąć. Dziś radością moją całą jest to wypadkowe spotkanie się z tobą na ulicy. Gdyby nie ten wypadek, nie miałabym nawet i tego uśmiechu szczęścia.

RÓZIA.

Moja biedna Małko! Wszakże to już trzy lata jak byłyśmy na pensji w chwili, gdym jechała, telegraficznie wezwana przez matkę do łoża konającego ojca. Na szczęście, ojciec mój wyzdrowiał, ale ja za granicę wrócić nie