Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/111

Ta strona została przepisana.
(Dulski zafrasowany podchodzi).

No rusz się, ty ojciec... przeklnij go, to może się upamięta.

ZBYSZKO.

To na nic. Tak będzie. Niech taka szpetota nurza się we własnym błocie.

DULSKA.

Rany Boskie! Jak mi się kto spyta, jak moja synowa z domu?

ZBYSZKO.

To powie mama, że nie z domu, ale z chałupy. To będzie najgorsza kara! Hanka padnij do nóg, proś o „Błogosławieństwo!“

HANKA.

Proszę Wielmożnej pani ja przecie...

DULSKA.

Idź precz! Felicjan odezwij się!

DULSK!

A niech was wszyscy djabli!

(Wychodzi).
DULSKA
(pada na kanapę).

Nie wytrzymam, daję słowo nie wytrzymam.

ZBYSZKO.

Siadaj Hanka, siadaj rzędem obok mamy. Teraz tu twoje miejsce.

(Sadza gwałtem Hankę na kanapę).