Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/115

Ta strona została przepisana.
MELA.

Nie turbuj się. Teraz się przyjmie pokojową i ona już za ciebie to wszystko zrobi. Ty teraz jesteś narzeczona Zbyszka, to przecie nie możesz w piecach palić. Pij kawę... moja złota...

HANKA.

Dziękuję panience, nie mogę, mnie tak od tego wczorajszego, że aż no... ha...

(obciera nos).

O Jezu!

MELA
(przykuca przed nią).

Moja Andziu, ja wiem, że to przykre przejścia, ale to trudno. Zobaczysz, że jeszcze będziesz bardzo szczęśliwa ze Zbyszkiem. Ubierzesz się inaczej, natrę ci ręce gliceryną, nauczę cię ładnie pisać, nie będziesz nic robić.

HANKA.

E! Gnić bez roboty...

MELA.

Ha, będziesz mieć inne zajęcie. Potem ja będę zawsze z tobą i przy tobie. Ja za mąż nie pójdę, bo ja nie mam zdrowia. A mamcia mówi, że do zamążpójścia to trzeba mieć końskie zdrowie. I właśnie chciałam ci powiedzieć, że... co do tego jakiegoś dziecka, coś ty mówiła, a co ja nie rozumiem, to jeżeli ty już byłaś zamężna i boisz się, że niby podobno mężczyżni niechętnie się żenią z wdowami, co mają dzieci... to nie bój się.