dotkliwej obrazie, ale w nieszczęściu powinno darować się winy. Cóż zatem ciocia sobie życzy?
Zlituj się!... Ratuj! Wybaw mnie z tego położenia. Przecież taki ożenek dla Zbyszka, to ostatnia zguba. Jak ja ludziom w oczy spojrzę.
Moja ciociu... sama ciocia piwa nawarzyła. Ja radziłam odprawić Hankę.
Ale kiedy ci wytłumaczyłam, dlaczego ją trzymam i sama się zgodziłaś, że tak lepiej. Ja to przecież zrobiłam dla jego dobra. Patrzeć już nie mogłam, jak się wisusował To się nie raz robi. Ja nie pierwsza i nie ostatnia.
Tak, zapewne.
Radź! Ratuj! Ty masz doskonały złodziejski spryt, ty mi wymyślisz. Przedewszystkiem, weź ty tę Hankę do siebie. Wyrzucić jej nie mogę, bo nas obniesie po mieście. U ciebie będziesz ją pilnować, żeby z nikim nie pyskowała.
A już co to, to nie. Dziękuję za taki mebel. Z takim nigdy nie wiadomo co w tra-