Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/126

Ta strona została przepisana.
TADRACHOWA.

Rączki całuję.

JULJASIEWICZOWA.

Tu chodzi o Hankę.

TADRACHOWA.

Aa...

JULJASIEWICZOWA.

Widzicie, tak się stało. Hance trafia się doskonały mąż.

DULSKA.

Cóż ty...

JULJASIEWICZOWA.

Zaraz ciociu, doskonały mąż. Otóż, ponieważ to jest poczciwy rzemieślnik, wychowanek cioci, więc my chcemy naprzód wiedzieć, jaka też uczciwość Hanczyna. Bo to w takiej małej mieścinie, to rozmaicie, jak to pani Tadrachowa wie...

TADRACHOWA.

No no... tak Wielmożna pani... niby... to swoja rzecz.

JULJASIEWICZOWA.

Właśnie... więc co do Hanki. Jak ona się tam sprawiała w domu. Tylko niech Tadrachowa powie pod przysięgą, jak na spowiedzi, bo to ważna sprawa.

TADRACHOWA.

Niby co do Hanki. A Wielmożna pani, to dziewczyna była, jak szklanka. Nawet rysy nie było.