Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/159

Ta strona została przepisana.
PROLOG.
Gdy podniesie się zasłona zwykła, widać, że scena jest zakryta szarą zasłoną wełnianą jednolitą. — Na widowni ciemno — tylko od spodu sceny bije zielonawe oświetlenie. Szybko — z fałd zasłony wywija się postać odziana w taką samą szarą jak zasłona szatę — z kapturem — szata powłóczysta — rękawy długie, szerokie. Twarz blada o zielonawej cerze. Postać bardzo wysoka — męska. Ruchy dziwne, skupione, długo wytrzymywane. — Sposób mówienia bez patosu, dykcja bardzo wyraźna — Postać (Mandragora) siada szybko na budce od suflera i patrzy chwilę w głąb teatru, wreszcie mówić zaczyna.
MANDRAGORA.

Ja jestem ludzka dusza! ja jestem ten z głębiny szarej dziw. Ja jestem synteza ludzkich dusz. — Z prochu co na pozór milczy martwy, powstaję — ja. — Z prochu tysiąca ciał, tysiąca energji, tysięcy miljonów ludzkich zjaw. W głębinach ściągają się miljardy sił i oto — powstaję — ja... szary dziw. W głębinach ziemi... aż tam... Gdy ludzka dłoń sięgnie i wydziera mnie na światło — ja jęczę... ja wołam pomocy. Bo nie chcę, by ze mnie szły strzępy ku ludzkiej uciesze i woli.

(po chwili).