Ni... to nie moja zasługa. Ja taka już byłam od małego — jakem koszulę w zębach nosiła. To mówili, że u mnie takie rysie oko. Ja widzę, że pan profesor w tę bożą wigilję zasumowany. A to się nie godzi. Ta to dziś takie święto, że no... bydło z przeproszeniem podobno gada, i wszystko się przy tych strucelkach raduje. U nas w Żółkwi to aż ha... Oficerowie dziś szablami po oknach z uciechy tak trr. tr... Hi! hi!...
Ja tak umyślnie o tem i o owem żarty, żeby się pan dobrodziej choć troszkę roześmiał. Jakże tak?... ja nawet taki mały prezencik przyniosłam.
No?
No — ja wiem — pani dobrodziejka mówiła mi wczoraj, że nie będzie żadnych prezentów, niby dlatego, że przeszłego roku państwo się podarli przy gwiazdce — ale — ode mnie — z dobrego serca pan dobrodziej weźmie...
Ależ... skądże...
Ja proszę... nie odmawiać... Cóż ja... biedna