Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/181

Ta strona została przepisana.
ŻONA
(gasi lampę)

Głowa mnie boli.

PANNA MANIA.

Pewnie!

(scena jest oświetlona tylko czerwonym blaskiem lampy, osłoniętej wielkim purpurowym abażurem. Żona rzuca się na sofę, okrytą dywanem — leży na brzuchu i zatapia ręce we włosy, panna Mania chodzi około stołu i ciągle wyjada bakalje i popija miód).
ŻONA.

A to wszystko przez moją matkę. Tak jej to było niby miło, że to ja wejdę w obywatelską rodzinę. Weszłam... wdepnęłam. Dużo mi przyszło. Ryż, mysz i stokfisz.

PANNA MANIA.

Pewnie.

(patrzy na suknię).

Trza szlusbandy wyżej przyszyć, bo się marszczy na łopatkach.

ŻONA
(nagle zainteresowana).

E? A mówiłam zrobić z laskami, a nie obcięte. Mam paryską figurę — długie nogi krótki stan...

(wraca do dawnej pozy).

E! a potem co mi tam!... Żeby nie panna Mania, to bym zapomniała mówić.

PANNA MANIA.

A proszę pani — niech Pani mówi.