Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/185

Ta strona została przepisana.
ŻONA
(chwilę słucha, wreszcie pada na poduszki sofy).
PANNA MANIA.

Zosia poszła już po małą. Wzięła klucz. O! brząkacze idą!

(biegnie do okna).

Grają polkę... dziś tak będzie całą noc... Hecownie!...

ŻONA.

Dawniej to lubiłam jak grali... teraz czegoś nie cierpię.

PANNA MANIA
siada nisko przy sofie i przyciąga do siebie poduszkę potem mówiąc, powoli układa się na ziemi).

A ja to paniusi czasem zajzdraszczam. Mieć swój kąt i człowieka, co o wszystkiem myśli.

ŻONA.

Krowie też w oborze nic nie brak.

PANNA MANIA.

No tak porównać z mojem pieskiem życiem.

ŻONA.

E! co pannie Mani — wolna.

PANNA MANIA
(smutno).

Każda Teresa ma swoje interesa. A już najgorzej jak kto był za młodu głupi.

ŻONA.

Kobiety zawsze głupie.