Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/193

Ta strona została przepisana.
ŻONA.

Może pan siądzie.

FEDYCKI.

Nie może, ale pewnie.

ŻONA.

Proszę.

FEDYCKI.

Gdzież pan?

ŻONA.

U matki — naturalnie.

PANNA MANIA.

To ja już pójdę.

ŻONA.

Ale proszę... niech panna Mania zostanie.

PANNA MANIA

Ale za nic... za nic. Czekają na mnie... muszę.

FEDYCKI.

Ci z mandolinami? będziecie tańczyć ole?

PANNA MANIA.

Także coś.

(ubiera się).

Całuję rączki.

ŻONA.

Do widzenia. Proszę w święta zajrzeć.

PANNA MANIA.

Dobrze!

(wychodzi — żona zamyka za nią drzwi od przedpokoju, potem biegnie do Fedyckiego i skacze mu na szyję).