Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/202

Ta strona została przepisana.

o nim tylko mowa. Przez samą delikatność mógłbyś tego tematu ze mną nie wszczynać.

FEDYCKI.

Dobrze!...

(milczenie).
ŻONA.

No... powiedz co.

FEDYCKI.

Kupię sobie gramofon... na raty... a! to już mówiłem. — Wziąłem nowy tużurek na raty — patrz!... śliczny — co? Z tyłu trochę tiurniura.

ŻONA.

Ładny. A moje figaro dobrze leży? Mańka mówi, że się marszczy.

(oboje krygują się przed sobą).
FEDYCKI.

Kein idée... cudne... sznitt pierwszej wody.

ŻONA
(siadając na fotelu).

Adoruj!

FEDYCKI
(klęka).

Cudna! najpiękniejsza! od główki jak makóweczki brylantami sadzonej, do nóżek jak dwie jaskółeczki z marcepanu! Najpiękniejsza z paniuś, najrozkoszniejsza... najcieńciejsza w pasie.