Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/219

Ta strona została przepisana.
FEDYCKI.

Alem się naużywał jakby za gotówkę.

WDOWA.

Ach Boże!... Pan bardzo lekki w myślach.

FEDYCKI.

Za to mój stary ciężki w kieszeni..

WDOWA.

Tak... ale on może pana wydziedziczyć na korzyść pana brata.

FEDYCKI.

Chciałbym to widzieć.

WDOWA.

Jeszcze pan zobaczy. Ach Boże!... gdyby pan chciał — taki, taki jak pan...

FEDYCKI.

Mnie się jeszcze zechce i wtedy dopiero będę no!... strach... albo nic nie będę robił całe życie, albo się namyślę, albo... E! albo mi to źle. Nic nie robię — dobrze — ale nie mam dochodu więc nie płacę podatków. Jakbym miał dochody musiałbym płacić, a tak czysty zysk.

WDOWA
(wstaje i przesiada się na szesląg).

A pan wie, że 15-tego to jest termin naszego wekslu.

FEDYCKI
(śmiejąc się).

Nie może być.