Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/242

Ta strona została przepisana.
MĄŻ.

Tak... panie...

(po chwili).

Pan teraz wie, po co ja tu przyszedłem...

FEDYCKI.

Kiedy proszę pana profesora, to jest stanowczo nieporozumienie. W jakim celu szanowna małżonka pana przyszłaby tutaj.

MĄŻ
(walcząc ze sobą).

To jest wasza rzecz... ja tylko wiem, że ona jest tutaj.

FEDYCKI
(wskazuje pokój).

Tutaj?

MĄŻ.

Ja mam prawie pewność.

FEDYCKI.

No widzi pan profesor, co to jest pewność — miał szanowny pan taką pewność, a tu wchodzi i nabiera pewności, że ta pewność nie była pewnością.

MĄŻ.

Ja jednak...

FEDYCKI.

Przepraszam pana profesora, ale gdyby tak było w istocie, że pani profesorowa byłaby u mnie, to chyba... proszę darować, ale to szanowny pan sam winien temu, co powiem — chyba niby miałaby romans ze mną? Co?...