Ta strona została przepisana.
WDOWA.
Jezus Marya... wody, octu... ja mam eter.
(wpada do swego pokoju).
ŻONA
(szeptem na progu).
Co to? co to?
FEDYCKI.
Nie pokazuj się... psia krew.
WDOWA
(usuwając żonę).
Niech pani mnie puści.
ŻONA.
Co się stało?
WDOWA.
Nie wiem, nie wiem... no leży, jak trup.
ŻONA.
Mąż mój?
WDOWA.
A kto? Jezus Marya!... niechże się pani cofnie...
FEDYCKI
(biegnie do drzwi, Wdowa leci do męża i trzeźwi go)
Mówię ci psia krew — schowaj się.
ŻONA.
Puścić mnie... co to jest?... to mój mąż... ja mam do niego prawo... ja wiem, jak go ratować...
FEDYCKI.
Warjatko!... ja dałem słowo...