Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/250

Ta strona została przepisana.

cie sobie obaj podać rączki. Wart Pac pałaca. Gdzie moja woalka.

FEDYCKI.

To trzeba być z rozumu obraną... Ja dałem słowo honoru... jak ja teraz wyglądam w jego oczach!

WDOWA
(wchodzi).

Poszedł prosto — ani się nie zatrzymał... tylko tak trochę idzie niepewnie...

ŻONA.

Nic mu nie będzie do samej śmierci! To ja tylko ślicznie na tem wyszłam.

FEDYCKI
(siedzi na szeslągu).

No... i ja...

ŻONA.

Pewnie. Ciekawa jestem, co ci się stanie. A ja teraz do domu wrócić nie mogę... Co ja zrobię ze zobą? No...

(do Fedyckiego).

Radź — że teraz... ty...

FEDYCKI

Cóż ja ci mogę poradzić?...

ŻONA.

Jak Boga kocham, lepiej z mądrym zgubić, jak z głupim znaleźć...