Ta strona została przepisana.
PANNA MANIA.
A!... a!...
SŁUGA.
(zaciekawiona).
Wie już pani co?
PANNA MANIA.
Zapal i w sypialni... Ja przygotuję śniadanie.
od tej chwili zaczyna się krzątać bardzo gorliwie; wyjmuje z za maszyny fartuszek, który ma tu do szycia, ubiera się w niego. Podnosi story, gasi lampę — wyjmuje z kredensu obrus, nakrywa — ustawia filiżanki, masło, bułki, zapala maszynkę na jaja, stawia jakiś bukiecik na stole, czyni to zręcznie, wprawnie).
PANNA MANIA.
A Liluś niech siądzie trochę przy piecu i ogrzeje się. Zaraz będzie mleczko!
DZIECKO.
A tatuś?
PANNA MANIA.
Zaraz i tatusia na śniadanko sprowadzimy!
(sługa wraca i niesie trochę drzewa).
SŁUGA.
Iść do pana palić?
PANNA MANIA.
Nie... ja sama tam napalę.
(odbiera od niej drzewo).
Ty pilnuj samowara.
SŁUGA.
Dobrze!