Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/264

Ta strona została przepisana.
PANNA MANIA
(po chwili bardzo delikatnie zbliżając się).

Panie profesorze... i dziecko i pan musicie żyć. Co się stało, to się stało... ja proszę niech pan profesor napije się coś ciepłego i dziecko zmusi. Ono jeszcze zachoruje. Pan także...

MĄŻ.

O!... ja... to mniejsza...

PANNA MANIA.

A kto będzie na dziecko pracował? kto będzie ją chował? ja przepraszam... ja się mieszam nie w swoje rzeczy, ale ja całem sercem dla pana dla Lilusia... Proszę wziąć dziecko do stołu... o tak....

(kładzie rękę profesora w rączkę dziecka. Sługa wniosła herbatę, Mąż idzie bezwiednie do stołu — Lila także siada na dawnem miejscu. — Panna Mania krząta się koło nich).
PANNA MANIA.

O proszę... tu herbata... tu troszkę szynki... chleb, masło. Tu bułeczki te, które pan lubi...

(poi dziecko mlekiem).

Tak... tak... Liluś napije się mleczka, a potem pójdzie lulu do swego łóżeczka. Tam już ciepło...

(dziecko półsenne mimo woli tuli się do Panny Mani).

O! widzi pan profesor, jak się to do mnie tuli — jak mały ptaszek. Kochasz Pannę Manię?

DZIECKO

Tak...