A nic.. są jakieś tam śluby — niby. Albo rozwody.
Niema rozwodu, tylko unieważnienie małżeństwa.
A no — nie kijem go, to go pałką. Niech się pobiorą, to będzie najlepiej. Skandalu przez to nie będzie, bo nawet w hrabskich domach, jak małżeństwo ma siebie dosyć — to się rozchodzi i już. A pan profesor na takiem stanowisku, że musi więcej o siebie dbać, jak jaki hrabia. Trzeba mu to kazać zrobić. Przyprzeć go do muru... musi się podpisać, że jak te unieważnienie będzie, to... ją sobie weźmie.
Och!... jakie to wszystko ciężkie...
To pan profesor straciłby miejsce, jakby to nie załatwiło się zgodnie. A potem matka pana profesora, przecie staruszka.
Ja też jeszcze raz powtarzam, że pojedynkować się z nim nie będę.
Ja tam nie wiem, jak to było. Zastał ich pan razem, czy co?