Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/275

Ta strona została przepisana.
ŻONA.

Żebym ci dała umrzeć, tobyś mi tego nigdy nie przebaczył.

MĄŻ.

Co ja z panią będę mówił! Czy pani tego nie rozumie, że pani tu nie może żyć pod tym dachem. Tutaj, gdzie pani...

ŻONA.

Kiedy ia tutaj nigdy... daję słowo...

MĄŻ.

Ach uwolnij mnie pani od siebie.

ŻONA.

No to zmienimy mieszkanie.

MĄŻ.

Jezus Marja! Jezus Marja!... Pani żadnej wymówki. Pani nie jest histeryczką, to jest kobietą chorą...

ŻONA.

Dzięki Bogu!

MĄŻ.

Wcale nie dzięki Bogu, bo wtedy byłaby pani choć trochę wytłumaczoną. Nie jest pani kobietą-dzieckiem, bo ma pani swoje poglądy i sposób życiowy zupełnie sformowany. Pani nie jest moral insanity, bo pani wie w niektórych sprawach, co jest złe, a co dobre, ale pani jest kobietą głupią, i to jest najstraszniejsze...

ŻONA.

Proszę pana... pan mi to już tysiąc razy powiedział, więc to nie jest nic nowego.