Ta strona została przepisana.
(Mania powoli wysuwa się z pokoju do kuchni. Obaj mężczyźni pozostają sami — chwila milczenia).
MĄŻ.
Ja z panem się krótko sprawię. Dwoma słowami. — Zwyczajem uświęconym, dwóch ludzi w tej sytuacji jak nasza, pojedynkuje się...
FEDYCKI.
Ja panu służę.
(wyjmuje szybko portfel i chce mu podać bilet wizytowy).
MĄŻ.
Ala ja mam dziecko, mam starą matkę i mam swoje w tym względzie zasady. To sytuacji nie rozwiązuje, tylko daje zadowolenie i ujście zemście. Skandal jest jeszcze większy i skandal w tym wypadku spadnie na moją córkę. Więc dlatego i jeszcze dla stu przyczyn ja się pojedynkować z panem nie będę... Natomiast, winien mi pan inne zadosyćuczynienie.
(Fedycki chowa bilet w portfel i tenże w kieszeń).
FEDYCKI.
Proszę pana... niech pan mówi, ja wszystko zrobię. Bo proszę mi wierzyć, że...
MĄŻ
(powoli odwraca się — i patrzy na niego z pewną litośną pogardą).
Pan powie, że pan żałuje... ciekawe!... Ale to nic. Proszę pana, to musi być tak. Ta kobieta, jeżeli pójdzie dalej sama, to będzie