Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/287

Ta strona została przepisana.
ŻONA.

On nie z uczciwości, tylko ze ślamazarstwa. — Ja ci mówiłam, że to baba... Co my teraz zrobimy?

FEDYCKI
(po chwili).

Wiesz... ja mam plan.

ŻONA.

Pewnie coś głupiego.

FEDYCKI
(klęka na szeslągu).

Poczekaj, Tylko posłuchaj! Ja już dawno myślałem, żeby stąd dać nura, bo to dziura, że aż ha... no! dusi człowieka, co ma szerszy dech...

ŻONA.

Niby gdzie?

FEDYCKI.

Tam, gdzie można ostatecznie żyć, jak człowiek... Chodzi tylko aby zajechać.

ŻONA.

Gdzie?

FEDYCKI.

Do Monte!

ŻONA
(z radością).

Monte-Carlo?

FEDYCKI.

Aha... niby fuer... na Europę!...