Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/295

Ta strona została przepisana.
(Żona wybiega z domu, trzaska drzwiami. Mąż chwilę bezradny, ogląda się dokoła, wreszcie powoli, ciężko, wchodzi do swego pokoju, zamykając drzwi — dziecko, biegnie do okna i patrzy).


SCENA IX.
(Na scenę wchodzi panna Mania w białym fartuszku i jasnej bluzce, odsłoniętej na karku i szyi, z kluczami. Idzie do przedpokoju, widać, jak zamyka drzwi wchodowe za żoną, na rygle i łańcuch, z uczuciem triumfu, wraca, otwiera kluczami, które ma u pasa kredens, szykuje wódkę i przekąskę — patrzy na dziecko).
ஐ ஐ
PANNA MANIA.

Lilusia patrzy za mamą? ho! ho! szukaj wiatru w polu! O! tu mleko Lilusiu.

(prowadzi dziecko do stołu, bierzę tacę, podchodzi do drzwi męża — puka — słodko.

Proszę pana profesora — drugie śniadanie.

(wnosi śniadanie do pokoju profesora, wraca zaraz i przechodzi, zacierając z radości ręce, do pokoju żony. Na scenie zostaje tylko dziecko samo, koło szeslągu — smutne, z opuszczonomi rączkami. Promień ukośny słońca je oświetla, ono chwilkę stoi, wreszcie siada na szeslągu, zasłania twarz rączkami i widać, jak cicho płacze. Nagła chwila zupełnej ciemności — gdy się zielonawo cokolwiek rozjaśnia, na środku sceny zjawiła się Mandragora — dziecko siedzi nieruchome z twarzą zasłoniętą, ledwo widoczne).
MANDRAGORA
(chwilę milczy i wreszcie mówi cicho).

I cóż? napozór nic?... trywialne, głupie nic. Tragedje? jakież? gdzie? Nie umarł przecież nikt! Nie pogrążono wielkiej idei żadnej w grób, z przeznaczeniami nikt — nie wiódł