Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. IV.djvu/82

Ta strona została przepisana.

prosta, dbają o mnie, dają mi żelazo, nacierają wodą, cieszę się z wszystkiego, a, przecież, przecież Zbyszko, mnie się zdaje, że mnie się dzieje jakaś krzywda, że mnie ktoś więzi... że ja ci tego opowiedzieć nie mogę, ale...

ZBYSZKO.

To źle Melo, że ty tak czujesz, żle, najlepej pozbądź się tych sensacji, niedługo wyrośniesz, pójdziesz dobrze za mąż i będziesz świat rozbijać łokciami.

MELA.

Nie, ja pójdę do klasztoru.

ZBYSZKO.

Gadanie, głębsza warstwa weźmie górę, będziesz taką, jak mama.

MELA.

Ojciec przecież łokciami ludzi nie roztrąca.

ZBYSZKO.

Bo ojciec wybrał wygodniejszą drogę, mama za niego łokciami się przez świat przepycha, a on za nią.

MELA
(po chwili).

To wszystko bardzo jakieś smutne.

ZBYSZKO.

Końby się śmiał.

MELA.

Ty ze wszystkiego się śmiejesz.