JÓZIA. E! proszę panów — choć to oficer, ale co za los...
HORN. To oficer chciał się z tobą żenić?
JÓZIA. Jak Bozię kocham!
HORN. Łżesz!
KORNIŁOF (uspakajająco). Ależ tak, tak panie generale — to możebne — panna Józia ładna, on był zakochany, zresztą on pewno listy do panny Józi pisał.
JÓZIA. A jakże — pisał...
KORNIŁOF. O — widzi pan generał — listy pisał. I w tych listach klął się, że pannę Józię kocha i że tego, co mu stoi na drodze, zabije... prawda — no widzi pan generał — panna Józia nie kłamie, bo panna Józia to figlarka: pośmiała się trochę z tym, co korepetycje dawał, a zaraz ten ruski oficer w zazdrość wpadał i groził...
JÓZIA. A tak było... pan Kazimierz mnie odprowadza — to zaraz tamten leci za nami i tylko słychać, jak szpory o flizy dzwonią. Ja nieraz mówiłam panu Kazimierzowi, że będzie skandal, a pan Kazimierz w śmiech. Aż raz... (urywa).
KORNIŁOF. Ach tak — tak — wtedy już nad ranem.
JÓZIA. Nie — to było koło północy.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/100
Ta strona została przepisana.