JÓZIA. Tak, to on na takim papierze pisuje. (czyta list).
KORNIŁOF. Bo pan generał mówi, że to nie może być, aby panna Józia dostawała takie miłosne listy od oficera...
JÓZIA. Żeby mnie tak szlag trafił, że to do mnie pisane. O! wszędzie „myszka, kotik, prosionok“. — On mnie tak nazywał,.. (po chwili). Ja te listy dawałam pani Matał-kowskiej, bo u mnie matka do wszystkiego noś wściubia... (do Matałkowskiej). To pani list dała?
MATAŁKOWSKA. Ja? cóż znowu! jak Bozię kocham...
KORNIŁOF. Nie trzeba się gniewać za to, panno Józiu. Teraz już pan generał wie dobrze, że panna Józia nie kłamała i nie chwaliła się, mówiąc, że ci panowie chcieli się z nią żenić.
JÓZIA. To jest ten pan oficer, bo ten pan Polak to właściwie jeszcze nic o ożenieniu nie mówił...
KORNIŁOF. Tak, tak! (idzie do Horna). Czy pan generał ma się jeszcze o coś zapytać?
HORN (wzrusza ramionami). Nie — i to, co powiedziały, nie ma żadnej wagi.
KORNIŁOF. Pan generał żartuje sobie ze mnie, a myśli co innego... Pan generał mnie
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/102
Ta strona została przepisana.