niemi, równałem ciągle od zmierzchu do świtu... i panie generale — mnie boli samego — ruski oficer padlec — ale tak jest! przez dziewkę chciał zgubić człowieka...
HORN (chodzi po pokoju). Oh! Piotrze Pawłowiczu!... straszny z ciebie człowiek.
KORNIŁOF. Więc pan generał daje mi „carte blanche“ w tej sprawie?
HORN (stropiony). Rób, co chcesz!... ja umywam ręce.
KORNIŁOF. Dziękuje, panie generale.
HORN. Ale — ty pyszny jesteś, jak szatan, jak demon, Piotrze Pawłowiczu! Jeśli ty się pomylił, jeśli ty armję ruską zhańbił niewinnie ty żyć nie możesz. Nasz korpus za ciebie odpowiadać nie może. Ty jeden — słyszysz, ty jeden musisz w takim razie pomyłkę naprawić, (wyjmuje z konsolkj rewolwer). Masz! jeśli Strełkof niewinny, to to dla ciebie!
KORNIŁOF (po chwili — pasując się ze sobą, Wreszcie wyciąga rękę i bierze rewolwer). Przyjmuję, panie generale!
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/106
Ta strona została przepisana.
(Kurtyna spada).
KONIEC AKTU TRZECIEGO.