Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/109

Ta strona została przepisana.

KORNIŁOF. A, wystarczą. Chodzi o to, aby zabrali z mieszkania Strełkofa tylko wszystkie papiery.
BOTKIN. Postaram się, panie pułkowniku.
KORNIŁOF. Tak — to on znalazł u Lasockiej na piecu owe broszury... Idź pan!... I wracaj pomyślnie!

SCENA DRUGA.
Korniłof sam — później Anna Lasocka. (Korniłof idzie do szafy, wyjmuje z pod klucza pakę broszur, związanych sznurkiem, listów — i niesie na stół. Poczem idzie do drzwi, woła dyżurnego żandarma, mówi do niego coś po cichu. Gdy otwiera drzwi widać wązki kurytarz, oświetlony małym naftowym kinkietem i dwóch żandarmów, opartych o ścianę, Korniłof wraca na przód sceny i założywszy ręce, chodzi tam i napowrót po chodniku, przeciągniętym przez scenę. — Otwierają się drzwi — wyprowadzają żandarmi Annę, odzianą w czarną spódnicę, niemodne, długie palto watowane. Włosy ma luźno splecione w warkocze. Jest bardzo blada. Na nogach ma grube, filcowe pantofle).

KORNIŁOF (kłania się jej bardzo grzecznie). Przepraszam panią, że kazałem ją obudzić, ale pragnąłem z nią koniecznie pbmówić... (Anna milczy). Pani podobno cierpiąca? Czy życzy pani sobie, aby przywołano lekarza? (milczenie). Ponieważ nie wolno pani jeszcze przyjmować przesyłek, kazałem dać pani palto, które nam pozostało po innej uwięzionej... jeszcze z roku przeszłego... Widzę, że je pani ma na sobie i bardzo się z tego cieszę (mil-