Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/115

Ta strona została przepisana.

KORNIŁOF (nadzwyczaj serdecznire). Zdrastwujtie, Aleksy Harytonowiczu! jakże wasze dieła?
STREŁKOF. Niczewos! — ale gdie eto ja miałem cześć poznać się z wami?
KORNIŁOF. Jakto? nie pamiętacie? a w angielskiej gostinnicy — późną nocą po prazdniku waszego pułku.
STREŁKOF. Nie pomnim. Na prazdniku ja niemnoszka napił się.
KORNIŁOF (śmiejąc się głośno i zabawnie). Nu, my wszyscy sobie troszkę wtedy podpili.

(Na znak Korniłofa i Botkin wybucha śmiechem, z nimi Strełkof).

KORNIŁOF (dobrodusznie). A ot — ja tu sam tak siedzę i nuda mnie napadła — więc ja sobie przekąskę kazał narządzić. Sławna tu w cytadeli przekąska... U Matałkowskiej takiej nie ma. Ot — Aleksy Harytonowiczu — stakańczyk — do mnie.
STREŁKOF. Jej Bohu... nie magu. Piłem już dużo. A to Iwan Nikałajewicz w cyrkie w bufecie mnie tak ugaszcział, że prosto dusza czeławiek. Nie magu...
KORNIŁOF. Jakże? ja będę pił sam? Ot i Iwan Nikałajewicz gołubczyk z nami, a wy Aleksy Harytonowiczu, duszeńko miła... Toż ty mój ziemlak — my obaj z jarosławskoj gubernij... Pij, ziemlak...

(Strełkof rozrzewniony pije).