STREŁKOF. Da kakże uwolnić? to nie można... to nie wolno. — On plany zdejmował... eto strogoje prestuplenie... plany... o!...
KORNIŁOF. On musiał chyba jeździć do Nowogieorgiewska.
STREŁKOF. Nu znaczyt pojechał... cóż? kolej nie drogo... Tam i nazad cztery rubla... jej Bogu...
KORNIŁOF. Nie, Aleksy Harytonowiczu. Ty się mylisz. Bilet kosztuje pięć rubli z kopiejkami...
STREŁKOF. Da co mnie gawaritie? czetyre rubla — tam i nazad. Mało ja raz jeździł — ha?
KORNIŁOF. A... u was znajomi mieszkają w fortecy?
STREŁKOF (krótko). Da. (Wstaje). Wy mnie pazwali po diełu naszej kłótni z temi tam u Matałkowskiej... Nu, co chcecie wiedzieć? Mnie pora do domu — ja mam świdanje z mojej kochankoj...
KORNIŁOF. Ona zaczeka.
STREŁKOF. Da nie nużno, żeby czekała. Chatia ono tolko służanka, no wsio taki dama... Dama nie możet czekać... (pada na krzesło). Ja w niej wlublon... ja dla niej toby drugowo ubit i pagubit gatow... ot co...