o sprawie owych planów... my cokolwiek później do niej powrócimy — ale dlaczego pan wplątałeś się znów w ludową propagandę? ha?
KAZIMIERZ. Ja?
KORNIŁOF. Nie zaprzeczaj pan! Na nic się nie zda. Narzeczona pana przed chwilą wyznała wszystko.
KAZIMIERZ. Anna?
KORNIŁOF. Tak! Znam teraz całą sprawę z najdrobniejszymi szczegółami. Wiem, jaki był pana udział w tem wszystkiem. Wiem, w jaki sposób dostawaliście broszury z zagranicy i jaki system przyjęliście dla kolporterji! Pozwól pan jednak sobie powiedzieć, że to był właśnie najgorszy system! Mogliście zatrzymać dawny, był stanowczo lepszy... Prawda? co?
KAZIMIERZ. Słucham ze zdumieniem słów pana. O jakich broszurach tu mowa? o jakim systemie?
KORNIŁOF. Ach Boże mój! Po co to udawanie? Pan wiesz dobrze o czem mówię. Lepiej powiedz mi pan całą prawdę: Trzy lata temu nie chciałeś taksamo nic powiedzieć — no i my bez twego zeznania wszystko wiedzieli. I tak siedziałeś pan cały rok, a może, gdybyś pan zeznał, to byłoby pół roku, może dwa miesiące, może miesiąc... My duże lgoty dajemy tym, którzy się przyznają.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/121
Ta strona została przepisana.