A jeśli się pan będziesz upierał, to znów posiedzisz... w tym samym pokoiku... a jakże... będziesz spał na tej samej pryczy... i będziesz znów sam! sam!...
KAZIMIERZ (cicho). Sam! sam!
KORNIŁOF. I to nie rok, a może dwa, może trzy — może... Bóg wie, jak tam zasądzą... (po chwili). Sam jeden! odcięty od świata, od ludzi, bez książek, bez pracy... ot dzień za dniem i tak lata całe!... ha! to będzie ciężko...
KAZIMIERZ (z nagłym wybuchem). Nie! nie! ja nie chcę tam wracać!... nie zamykajcie mnie, ja nie chcę być znów sam, ja nie mogę znieść samotności! Powieście mnie — wyślijcie mnie do katorgi, do min, wszędzie... tylko mnie nie każcie wracać tam — tam ja nie mogę!... ja nie mogę! ja nie mogę!... (pada na krzesło przy stole).
KORNIŁOF (wskazując na syna). Pani zna swój obowiązek!... (usuwa się w głąb).