KORNIŁOF. Niech pani nie płacze — do syna tak przemówić, żeby on siebie z nieszczęścia wyratował.
KAZIMIERZ. Nie mów mamo nic! bo to się na nic nie zda. Nie wierz temu, co oni mówią. Czy ja powiem cokolwiek — czy nie, to wszystko jedno, bo oni mnie taksamo zasądzą... To zasadzka!... (z wybuchem). Dlaczego mi pan matkę torturujesz? dlaczego?
KORNIŁOF. Pan oszalał już teraz? ja z dobrego serca grzecznie i przyzwoicie się do matki pana odnoszę...
KAZIMIERZ. Och! wasza grzeczność! Ależ spójrz pan na nią... Pan straszysz ją widmem mojego obłędu — pan grasz na jej sercu! Nie mów nic mamo! Ja ci przysięgam, że się w nic nie mieszałem przez miłość dla ciebie i dla Maci — choć Bóg jeden wie ile mnie to kosztowało. Jedź do domu — bądź spokojna... nam się tu żadna nie dzieje krzywda, my niedługo będziemy wolni... my przyjedziemy do Włocławka... Mamo! mamo!
WIELHORSKA. Ja... przyniosłam ci... panie pułkowniku... ja przyniosłam dla moich dzieci trochę pieniędzy... (wyjmuje drżącemi rękami zniszczoną portmonetkę). Co mogę... to pięć rubli dla ciebie, trzy ruble dla Maci... pan pułkownik pozwoli...
KORNIŁOF. Pani odda na moje ręce.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/125
Ta strona została przepisana.