ANNA. Walczysz, o swój byt, cierpisz — swojem cierpieniem, ale nie dla drugich.
KAZIMIERZ. Ty wiesz Anno — ja nie mogę... ja nie mogę!... ja mam ręce skute...
ANNA (prosto). Dlatego drogi nasze się rozchodzą... Nie miej do mnie żalu za nieposłuszeństwo — najlepiej zapomnij o mnie!
KAZIMIERZ (nagle chwytając ją za ręce). Ty mną pogardzasz Anno! Ty mną pogardzasz!
ANNA. Nie mam prawa pogardzać nikim. Każdy działa według swego przeznaczenia. Uspokój się i staraj się iść już teraz równą drogą. Po co ci biedaku szarpać się nadaremnie.
KAZIMIERZ (coraz więcej rozdrażniony). Biedaku? biedaku? mówisz do mnie jak do psa, który się zabłąkał i do domu powrócił... a tak! ja to widzę z oczu twoich... ty myślisz sobie... podlec! podlec! ja jadę na Sybir, a on wolny chodzi, ha! ha!
KORNIŁOF (w 2 oddziela). Panie Wielhorski, pan zanadto rozdrażniony, proszę spokojniej...
KAZIMIERZ. Co? czego? ciszej? a tak — racja — wszak to cmentarz... tu groby... o (uderza nogą w podłogę). Tam gniją żywe trupy.
MARJAN. Kaziu — na Boga, opamiętaj się
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/141
Ta strona została przepisana.