ANNA. Milcz! milcz! miej wzgląd na matkę swoją...
KAZIMIERZ. I ty! i ty! straszysz mnie matką... nie chcę tego słyszeć — nie chcę!
KORNILOF. Panno Lasocka — pięć minut minęło — zechce pani się pożegnać krótko i bez niepotrzebnych wzruszeń.
KAZIMIERZ (jak w obłędzie). Poco wy tutaj? po nią? już przyszli...
KORNILOF (w 2 oddziele). Wyprowadzić Lasocką...
KAZIMIERZ (j. w.). Precz!... nie dotykać się jej — nie dam, nie pozwolę... Anno!... ty nie pogardzaj mną... ja..
KORNILOF. Waźmi jejo siejczas.
MARJAN. Kaziu — ulituj się!
ANNA. Odstąpcie — ja idę sama! (do Kazimierza). O ty nieszczęsna, biedna duszo — żegnaj, żegnaj na długo (opiera czoło o piersi Kazimierza).
KAZIMIERZ. Weż mnie ze sobą! Weż mnie ze sobą!
ANNA. Stań się — tamtym, a odnajdziesz do mnie drogę... (całuje go i wychodzi — w oddziale pierwszym pozostaje Botkin — Anna prze-