ANIUCZKIN staje w saniach i uderza brodiagę w zęby. Wot tiebie turmą... won!
BRODIAGA zatacza się w tył i chwyta się za zęby. Mierzawiec... zuby wybił! kibitka odjeżdża.
PROSKUROW. Sława Bogu! dobry dzień... butyłka rumu... da asygnata... cudnyj dzień.
BRODIAGA chwytając go za rękę z pasją. Aresztujcie mienia a to jej Bogu ubiju, kawo ubiju!
PROSKURÓW wchodząc do domu. Za minutkę gołubczyk... minutkę... a pójdziesz z partyjką do Tiumeń, do Tobolska — potem dalsze!
BRODIAGA. Wot prachwosty! Żaden nie chce aresztować atu da liście obleciały i śnieg. Ja nigdy jeszcze śniegu na wolności nie widział. Ot pomyjna jama nie etap.
ALOSZA Tak wam pilno pałkami dostać?
BRODIAGA. Da! pałoczki moje, jesienna biesiada. Ja co jesień biorę pałki... da co? pałka krew rozgrzewa, no ty brał w mordu, bierzesz, a to cześć twoją wala.
ALOSZA. Tobie też partyjny oficer w mordu dał.