Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/176

Ta strona została przepisana.

ALFONS PODCZASKI młodziutki chłopiec do Zdanowskiego. Starosto... mówcie o kajdany... moje już buty przeżarły, nie mogę dłużej.
ZDANOWSKI. Za chwilę.
ANIUCZKIN do Unteroficera. Niech czekają — ja smotr będę robił. Zdanowski mówi coś cicho do drugiego Unteroficera.
DRUGI UNTEROFICER. Wasze Wysoko błahorodje!
ANIUCZKIN. Czego.
DRUGI UNTEROFICER. Starosta partyjny żełajet czto to skazat Waszemu Wysokobłahorodju...
ANIUCZKIN. Kto? starosta? czto eto? jaka śmiałość! po smotrie będzie mówił... jak ja mu pozwolę... starosta! ha? figura.. on chce... parska śmiechem do Proskurowa. Z niemi trzeba srogo... a to inaczej oni by nademną wojowali... mnie już w Kijowie informowali... a potem u mnie takoj charakter, ja szczekotliw i srog! Spostrzega Sybiraków w bramie. A eto co takoje? Podarki? wstrecza? ha? Czy wy Fadieju Pawłowiczu nic im nie objawili?
PROSKURÓW. Pamiłujtie? wsio skazał — i o konstytucji i o pierogach i dla tołpy i dla inteligentów... no oni tu miejscowe, nie wiele sobie z nas robią. Nagle porywa z zanadrza dziennik i pędzi ku sybirakom, wrzeszcząc co sił. Eh! Wy etakije! czy wy nie wiecie co Katkow pisze? Won stąd skareje.