SYBIRACY. My k’nieszczastnym...
PROSKURÓW. Nie lzia, nie lzia!
ANIUCZKIN gwałtownie. Co to? będziecie z niemi razgawory wiedli. Nie lzia... Unter-oficer... postawić sołdatów między niemi a ssylnymi.
UNTEROFICER. Słuszajus Wasze Wysokobłahorodje.
MARUSIA do Proskurowa. No... nie rugajsia... a to my wolne ludzie a nie wasze sołdaty... czto eto? Hospody!
SYBIRACY. Ot, pariadki!
ANIUCZKIN zadowolony, patrzy chwilę. Wot.. ładno!
PROSKURÓW. A teraz może smotr.., a potem napijem się czaju.
ANIUCZKIN. O niet! naprzód czaja, potem smotr — strasznie czaju chce się, do Unteroficera Pust! niech czekają! nie rozkuwać... niech stoją! idzie z Proskurowem do domu — odwraca się i mówi do Unteroficera. Jak nadjedzie tarantas, dać mi znać Ceremoniują się grzecznie przy drzwiach z Proskurowem. Wreszcie Wchodzi pierwszy, mówiąc Pardons!