Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/182

Ta strona została przepisana.

powszechnemu głosowaniu, ja się nie zgadzam.
ANCYPA. I ja także.

(Cała scena coraz gwałtowniej)..

ZDANOWSKI. Och! Wiecznie nie pozwalam! och! widmo, och, piętno Kaina! czyż i tu za nami iść będzie! (nagle stanowczo). Głosować nie będziemy. Wybraliście mnie starostą... ja mam władzę, każę i tak będzie.
ANCYPA. Och! och, autokratyzm?
ZDANOWSKI. Wstydź się pan... wszakże dźwigamy wspólnie kajdany.

(Ancypa po chwili, podając Zdanowskiemu rękę).

ANCYPA. Przepraszam was bracie.

(Wchodzi Unteroficer).

UNTEROFICER. Nie pozwala.

(Szmer pomiędzy wygnańcami).

ANCYPA. Ach! gdybym ja go mógł raz dostać... to już ta strojna lalka cała by mi z rąk nie wyszła.
ŻARSKI. Taki dzieciak pastwi się nad nami.
UNTEROFICER. Skazał szczo budiet diełat smotr (do Zdanowskiego cicho). Wot... wasze piat kopiejek.
ZDANOWSKI. Weźcie je, to dla was.