Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. V.djvu/187

Ta strona została przepisana.

POLACY. Bądź zdrowa!
SIERAKOWSKA. (Wyjmuje z futra gałązką szpilkowej syberyjskiej rośtiny, rzuca ją Wygnańcom i Woła już odjeżdżając). Na pamiątkę po Zygmuncie i po mnie.

(Ancypa chwyta gałązkę i przyciska do ust — kibitka rusza w bramę poprzedzona przez kozaka — w domku słychać grę na gitarze „razdieli sa mnoj ty dołu“, dzwonki oddalają się.

ANCYPA. Jak sen znikła... a taka piękna!

SCENA DZIEWIĄTA.
Ciż — Brodiaga. (Ściemniło się zupełnie — chłopi litewscy zbili się znów w gromadkę — śnieg sypie ciągle. Brodiaga podchodzi do szeregu, sołdaci ustąpili — Sybiracy zniknęli — pozostaje tylko gromada skazańców, którzy coraz więcej tulą się do siebie. Niektórzy siadają na ziemi tak, iż sformuje się czarna zbita grupa na środku sceny, okolona sołdackimi bagnetami. Z domku dolatują ciągle dźwięki gitary, Unteroficer patrzy przez bramę).
ஐ ஐ

BRODIAGA (do siebie). Wot i moja partja!

(Obchodzi szeregi i patrzy badawczo na więźniów).

HR. LIPSKI (do Brodiagi). Idź precz!
ZDANOWSKI. Co się stało?
HR. LIPSKI. Jakaś kanalja, smarowóz mi tu pod nos lezie... Won!
BRODIAGA. A ctloż ty brat rugajeszsia, ba?
HR. LIPSKI. Ja nie twój brat?